środa, 5 lipca 2017

Jednymi malutkimi Szududusiami tak wiele ubyło...

To był tydzień poza czasem. Podjęłam desperacką próbę utrzymania przy życiu jednodniowych kociaków. Te małe życia rzuciły wielki czar na wszystko dookoła i nic się nie liczyło - tylko one.
Walczyłam o ich życie jak lew. Do końca. Widok tych umierających kociąt zostanie już we mnie na zawsze. Ich walka, ich męka, na którą nie zasłużyły... Pokochałam je za bardzo, zbyt mi zależało - to nierozsądne. Wiem, jak wiele jest potrzebujących kotów, takich, które już otworzyły oczka, a jednak rzuciłam się ratować ten ślepy miot, jakby od tego zależało... Ale przecież  zależało! Od tego zależało ich życie... Nie udało się. Tak strasznie mi smutno, tak bardzo mi żal...
Nie byłam w tym sama. Gdyby ilość zaciśniętych kciuków, wysłanych w kosmos zaklęć, ilość zabiegów lekarskich i pielęgnacyjnych, ilość ludzi wokół nich zgromadzonych, mogła je uzdrowić - dziś byłyby zdrowe jak byki! Niestety wszyscy przegraliśmy.
Odeszły i zostawiły ranę w sercu. Będę je pamiętać. Chcę na zawsze nosić w sobie Szududu.



































































Nie ma ich już tutaj z nami. Nie ma. Pojawiły się na chwilkę - na krótkie osiem dni. Sprawiły, że otworzyliśmy serca i połączyliśmy się w jednym marzeniu: aby tym dzieciaczkom się udało. Los miał jednak inne plany. Zabrała je infekcja wirusowa. Nie miały żadnych szans się obronić, bo z jakiegoś powodu straciły matkę, zanim obdarzyła je odpornością płynącą z jej pokarmu.
Dostałam sporo wspierających wiadomości, każda cenna. Zacytuję tę, z którą współgra moja dusza. To do nas wszystkich, którzy im z serca kibicowaliśmy, a w szczególności do dziewczyn z "nocnej zmiany": Ani, Agnieszki, Gosi, Aleksandry, Kasi i czekających w kolejce Oli, kolejnej Kasi oraz wielu innych.
Do tych, którzy na wyścigi wysyłali im smoczki, butelki, kocyki elektryczne, dla tych, którzy odwiedzali mnie w domu, przynosząc jedzenie, lampę Bioptron, już sama nie pamiętam co...

"Dałyście wszystko, co mogłyście, tyle serca, czasu, pracy, troski. Niemożliwe, żeby to było po nic. Jestem pewna, że gdzieś kumuluje się takie dobro, które Ty i inne osoby dajecie, i dzięki niemu świat jeszcze nie rozpadł się na kawałki. To wszystko rozłazi się w jakiś sposób po ludziach, po naszych sercach i w każdym jakiś okruszek zostaje - na rozmnożenie, mam nadzieję.
Odpocznij trochę, spróbuj ukoić żal, nie poddaj się rozpaczy.
Przytulam Cię mocno."

Jestem dorosła, zdaję sobie sprawę z kruchości ich malutkiego życia, wiedziałam, że będzie trudno je przy nim utrzymać, powinnam teraz otrzepać się i iść dalej, ale najpierw daję sobie prawo do smutku, do łez, do żałoby.
Tak, jestem dorosła, ale nad tymi maleńkimi ciałkami płaczę rzewnymi łzami, jak dziecko.
Były takie dzielne! Tak walczyły! Najdłużej silna Szumisia, której pomogłam odejść dziś w tej samej klinice, gdzie był konsultowany Duszek.
Kaleki, dzielny Duszek, którego organizm zaczął już odrzucać uschnięte paluszki u tylnej nóżki, zasnął na zawsze między 5. a 6. dziś rano. Jeszcze o piątej podałam mu odrobinę mleczka i zrobiłam zdjęcie - wiedząc, że będzie ostatnie. O 6. nie oddychał już... Psie ciotki do końca nie opuszczały pudełeczka z kotkami, w którym grzały się one na ciepłym termoforze, przy puchatej czapce z prawdziwego futerka, na kocykach.
Szududusie obdarowały nas olbrzymią porcją wzruszeń, połączyły, zjednoczyły, rozczuliły, uruchomiły potrzebę pomagania i wielkiej empatii. Takich kociąt umiera wciąż całe mnóstwo, ludzie wciąż bezmyślnie rozmnażają swoje zwierzęta, lekceważąc ich cierpienia, mając je za nic.
Trudno tu podać statystyki, ale dziś ważne jest to, że dla nas te właśnie Szududusie były jedyne na całym świecie! One miały już wśród Was nawet przyszłe domy! Nic dziwnego, że po nich płaczemy.
Ale to minie, zaraz się pozbieramy, a zostanie...

"To wszystko rozłazi się w jakiś sposób po ludziach, po naszych sercach i w każdym jakiś okruszek zostaje - na rozmnożenie."

Kochane Maluszki - dziękuję Wam za okruszki na rozmnożenie, za poruszający tydzień - nie zamieniłabym go na najwspanialsze wczasy świata. Wiele mnie nauczyłyście o sobie i o ludziach, wśród których żyję.

Świat jeszcze nie rozpadł się na kawałki, bo są na nim ludzie o dobrych sercach. Dziękuję.



PODPIS







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...